wtorek, 31 maja 2016

Pomidory zachorowały cz.2



Dziękuję bardzo wszystkim za dobre rady we wczorajszym wpisie.
Wszystkie są cenne i przydadzą się na pewno :-)
Jeżeli nie teraz to na przyszłość na pewno.



Medytowałam nad chorobą moich pomidorów całą noc.

Z rana wstałam i poszłam mordować pomidory.
Bez litości oberwałam im wszystkie liście od góry do dołu.
Wszystkie chore.
Zostawiłam tylko czubki.
Liście do wora do spalenia.


Zostały same chude patyki z wiechą u góry, papryce darowałam i nie oskubałam :-)))






Po południu poszłam do sklepu i kupiłam drożdże babuni.
Takie zwykłe drożdże do pieczenia.

Rozcieńczyłam je w wodzie w stosunku 5 dag drożdży na 5 litrów wody.
Jako spryskiwacz posłużyła mi butelka od płynu do mycia szyb
i spryskałam wszystkie pomidory i paprykę od góry do dołu tymi rozcieńczonymi drożdżami.

Jeżeli to była jakaś choroba grzybowa, to wroga bije się podobnym, czyli też grzybami.
Na koniec to co zostało wylałam pod krzaczki.


Trudno albo je szlag trafi całkiem albo nie i się uda.


Ale to nie koniec CDN ... :-)))
Niestety za tydzień, muszę poczekać co będzie...

Ciekawe czym to się skończy ??







19 komentarzy:

  1. No chyba nie było innej rady jak wziąć się za pomidory i wyrwać wszystkie chore liście. Mam nadzieje, że to i drożdże je uratują. Czekam na część dalszą. Oby wszystko pomyślnie się potoczyło...
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy...
      Najgorsze jest to ,że nie wiem co to było tak naprawdę ...
      Pozdrawiam serdecznie !

      Usuń
  2. Ależ chudziutkie:)))
    Pozdrawiam Ela

    OdpowiedzUsuń
  3. Krysiu,
    w takim przypadku, myślę, że jeden oprysk nie wystarczy.
    Mam nadzieję, że drożdże pomogą.
    Znajoma pryska mlekiem ale potem pomidory mają zapach mleka.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Da efekty jak będzie podlewane co tydzień drożdżami, tylko że nadal ie wiem co to było...
      Hmmm dlaczego maja zapach mleka, przecież od strony chemicznej jest to przerabiane przez pomidory...
      Pozdrawiam :-)

      Usuń
  4. A podlewasz gnojówką z pokrzywy ? P.S. dziękuję za ciepłe słowa u mnie na blogu :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podlewam, ale z pomidorami tak własnie bywa , delikatne...
      Pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń
  5. Przeczytałem całą historię chorych pomidorów i naprawdę współczuję wiem jak to jest... wkładasz cala energia w coś żeby przyniosły efekty a cała praca idzie na darmo ;/ niestety tak też bywa ale mówiąc szczerze zrobił bym tak samo jak choroba nie zniszczyła ich do końca to się odratuja ;) głowa do góry napewno nie wszystko stracone ^^ pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o tę pracę na darmo mi chodzi, tu się człowiek stara a jakieś robaczki niszczą nasz trud...
      Pozdrawiam :-)

      Usuń
  6. Ja zawsze stosowałam gnojowke z pokrzywy.pomidorki są wtedy mocniejsze i odporniejsze na choroby. sprobuj może się da uratować :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez stosuję , ale widocznie w tym roku taka specyficzna pogoda i coś wlazło, zobaczymy co z tego da się uratować...

      Usuń
  7. Jeśli masz na spodzie liścia pajęczynkę to na mur beton przędziorek i szybko się będzie rozprzestrzeniał przy takiej pogodzie. Można w pierwszej fazie pryskać olejem parafinowym ale u ciebie to bez ciężkiej chemii nie da rady. Przędziorek to zmora ogrodników. Obejrzyj inne rośliny, paprykę, ogórki, fasolę i ozdobne - świerki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest przędziorek, dosłownie nie wiem co to jest ??
      One są posadzone w osobnym miejscu, więc mam nadzieję że się rozprzestrzeni, ale póki co nie wiem co to jest...

      Usuń
  8. Nie pomogę, w tym roku też posadziłem, pędzą do góry na potęgę. Może jeszcze odżyją biedaki. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osz, to mamy obydwoje problemy z pomidorkami :-)
      Ech... a tak lubię pomidory..

      Usuń
  9. Wierzę że pomogą drożdże ciekawa jestem co się podzieje. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. My już od dawna nie sadzimy flanc pomidorów na działce, bo wystarczy, że u sąsiada pomidory są zarażone szarą pleśnią, to na pewno to samo stanie się z naszymi.
    Nie warto się męczyć i denerwować, lepiej kupować u zaufanego hodowcy.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń