poniedziałek, 15 lipca 2013

Rower czyli jazda bez trzymanki



Na rowerze się jeździ , ale czasami też spada , o czym ja w fazie początkowej nie wiedziałam :-)))

Pierwszy raz
spadłam przed przejściem dla pieszych na chodnik,
baaardzo się zdziwiłam , jakim cudem, nic mi się nie stało...
A. mój osobisty trener jechał z tyłu za mną i kątem oka widziałam jego minę uuuuu... zabolało chyba ?
Na szczęście nic się nie stało , nawet mało siniaków  było.

Za drugim
razem chciałam tak jak A. złapać się za słupek przed przejściem i tak sobie postać na czerwonym świetle.
Podjechałam, niby próbowałam go złapać i słupek zniknął a ja znowu na chodniku leżę i się chichram.
Pani stojąca opodal, aż zrobiła taką współczującą minę ,jakby ją zabolało.
Z daleka usłyszałam tylko jak A. jęknął:
- Ja zawału dostanę chyba , czy to nie można jeździć spokojnie ???

Na szczęście tylko były siniaki , bo jakoś dziwnie się dzieje, że jak spadam to jak worek kartofli...






Trzeci raz
jakoś tak był za wysoki krawężnik i wpadłam w krzaki , nic się nie stało.
A. nie widział , bo to za zakrętem.

A najgorszy był czwarty upadek
Czwarty raz w wielkim pędzie jadąc na piaszczystej drodze
chciałam poprawić okulary przeciwsłoneczne na głowie
i znowu gleba, leżę ....I znowu się chichram...

A. podszedł do mnie niepewnie myśląc ,że koniec,
zemdlałam w trakcie jazdy, spadłam  i zabiłam się
i pyta co się stało:
- Okulary przeciwsłoneczne poprawiałam na głowie
A. tylko jęknął:
- Ja zawału dostanę, okulary poprawiała okulary, nie, ja zawału dostanę !!!
Jadąc z taką prędkością na rowerze ???!!

Dobrze ,że facet mało nerwowy , bo by mi chyba wlał jak małemu dziecku :-)))
Na szczęście dzieci się nie bije...

Nie jeżdżę sama na rowerze, bo jednak jestem po zawale serca, musi mi ktoś towarzysyć
 i chociaż czuję się dobrze nawet po upadakch , to jednak chyba muszę zwolnić :-)))
Na szczęście spadam z rowera jak worek kartofli...


Dziękuję bardzo Panie Trenerze  A. że tak mnie Pan  pilnuje ,
bo dzięki temu w ogóle mogę jeździć na rowerze,
ale też mu współczuję, bo upilnować mnie niełatwo
i parę już razy dostałam od niego upomnienie za to ,
że nie trzymam się warunków kontraktu :-)))

Ale wiecie co, jak człowiek wyrwał się z klatki choroby, to musi , musi poszaleć :-)))
Chociaż troszeczkę ;-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz